Hasło roku 2004 :Diakonia

       

INDEX

//

WSTECZ

//

SPIS

//

DALEJ

JESTEŚ NASZYM

licznik

GOŚCIEM

MENU:

STRONA GŁÓWNA

OAZA

OJCIEC OAZY

ZNAK ROKU 2004

CD MENU:

GALERIE

DOKUMENTY

KSIĘGA GOŚCI

ŚWIADECTWA

LINKI

NASZ CHAT

Oazowe Radio
FOS-ZOE























 

Duchowość diakonii na wzór Chrystusa Sługi w nauczaniu Sługi Bożego
Ks. Franciszka Blachnickiego

referat ks. Romana Litwińczuka wygłoszony na XXIX Kongregacji Odpowiedzialnych

Wstęp

To wystąpienie można zacząć od definiowania pojęć, przywoływania tekstów biblijnych, cytowania wypowiedzi Ojca Franciszka, a więc podejść do tematu bardzo naukowo. Spróbuję jednak innego rozwiązania, przynajmniej z dwóch powodów:
- teksty Ojca Franciszka, mówiące o Chrystusie Słudze i duchowości diakonii, niemalże w całości pochodzą z homilii lub konferencji rekolekcyjnych, są więc spisanym, żywym słowem, mającym charakter refleksji, przepowiadania,
- drugi powód jest osobisty: im dłużej czytam te teksty, wgłębiam się w ich treść, a przy tym obcuję z tą duchowością, zwłaszcza na Kopiej Górce, tym bardziej utożsamiam się z myślą Autora, sługi Bożego. Trudno w końcu oddzielić Jego myśl od swojej.

Tytuł mojego wystąpienia "Duchowość diakonii na wzór Chrystusa Sługi w nauczaniu Sługi Bożego Ks. Franciszka Blachnickiego" zakłada sięgnięcie do jego piśmiennictwa. Nie sposób jednak pominąć życie Sługi Bożego. Wczoraj minęła kolejna, 17. już rocznica jego pełnego spotkania z Panem w wieczności. Można śmiało powiedzieć, że całe Jego życie było diakonią, zaś nauczanie Ojca Franciszka dotyczące diakonii wyrasta z jego życiowego doświadczenia. Trudno w tym miejscu przywoływać wszystkie fakty będące tego świadectwem. Kilkoma charakterystycznymi pragnę ukazać klimat życia, które stało się diakonią.

Ojciec Franciszek doświadczył na sobie Chrystusowego uniżenia, ogołocenia. Wystarczy wspomnieć aresztowania, sądy, wyrok śmierci, więzienia, obozy. Z jego zapisków wiemy, że właśnie te sytuacje uświadomiły mu całkowitą zależność jego losu od Boga i stały się przełomowymi w Jego życiu. Odtąd już nigdy nie będzie przeżywał lęku o życie, obawy, że ktoś może je odebrać. Przekonanie, że jego życie jest ostatecznie w ręku Boga, zaowocuje pewnością wiarą. Ona uczyni go gotowym do ofiary, do daru z życia, gotowym, aby z pokojem w sercu je dawać. Ten pokój będzie mu odtąd towarzyszył, także w czasach komunistycznych prześladowań i więzienia. Świadectwa tego odnajdujemy w "Rekolekcjach więziennych", notatkach z czasów komunistycznego więzienia i prześladowań, jakich doświadczał od służb bezpieczeństwa.

Nigdy nie szukał zaszczytów i chwały, ani na polu duszpasterskim, ani naukowym. Jak sam napisał w testamencie, studia i praca naukowa podyktowane były pragnieniem weryfikacji poprawności jego koncepcji pastoralnych. Szedł drogą, na której, jak jego Mistrz, Chrystus Sługa doświadczał prześladowań, podejrzliwości, oczerniania, niezrozumienia, również ze strony ludzi Kościoła.

Co jest godne podkreślenia, te trudne doświadczenia nigdy nie uczyniły go człowiekiem zgorzkniałym, przybitym. Ci, którzy go spotykali i znali, mówią o kapłanie pełnym humoru, pogody ducha, radości, ciągle nowych inicjatyw.

Dawał siebie, wyniszczając się bez reszty. Wszystko w służbie Kościołowi, a zwłaszcza formacji dojrzałych chrześcijan, zdolnych podejmować diakonię we wspólnotach lokalnych Kościoła. Czynił to z niezwykłą konsekwencją. Szukał ludzi zagubionych, zniewolonych, pozbawionych swojej ojczyzny, sięgał po najnowsze metody, chcąc dotrzeć z Ewangelią do wszystkich ludzi i wszędzie.

Diakonia Jego życia dopełniła się w Carlsbergu przez chorobę i śmierć. Ofiarował swoje życie za dzieło Ruchu Światło-Życie. Stał się ziarnem pszenicznym wrzuconym w ziemię, które obumierając wydaje plon. W swoim życiu zrealizował w pełni stwierdzenie z Konstytucji Duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym (24), które tak często nam powtarzał, jakby chcąc wpisać je w serce każdego oazowicza: "Człowiek, będący na ziemi jedynym stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego, nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego".

I. Diakonia Chrystusa Sługi (Flp 2,5-11)

Nie sposób, podejmując taki temat, nie wędrować myślą i wyobraźnią do kaplicy Chrystusa Sługi na Kopiej Górce. Jej tytuł i wystrój artystyczny pomysłu Ojca Franciszka miał służyć, jak mówił Sługa Boży, tym, którzy "przygotowują się do diakonii, do przyjęcia różnych zadań w naszym Ruchu: kapłani, animatorzy, diakonia wychowawcza". Kaplica przemawia wyrazistością swych znaków również do tych, którzy już od lat pełnią diakonię. Jej teologia podsuwa motywy do jeszcze gorliwszej służby, chroniąc przed zniechęceniem, gdy mimo włożonego wysiłku trudno dostrzec jego owoce. W tej kaplicy ludzki wysiłek służby zakorzenia się w diakonii samego Chrystusa Sługi.

Właściwie w tym miejscu należałoby oddać głos Ojcu Franciszkowi. Wielokrotnie bowiem w swoich homiliach sięgał do ikonografii naszej kaplicy. Jego wypowiedzi można śmiało potraktować jako najlepszy przewodnik, uzasadniający jej koncepcję oraz będący wykładnią istoty diakonii. Na ikonografię kaplicy składa się kilka obrazów ilustrujących konkretne teksty biblijne.

W istotę diakonii Chrystusa Sługi wprowadza hymn o kenozie św. Pawła z listu do Filipian (Flp 2,5-11) umieszczony przy schodach wejściowych. Św. Paweł zaczyna ten hymn o stwierdzenia: "To dążenie niech was ożywia, ono też było w Chrystusie Jezusie". Staje przed nami zadanie: mamy żyć dążeniem Chrystusa. Jakie było dążenie Chrystusa? O jakim mówi święty Paweł w Liście do Filipian? Wczorajsza Droga Krzyżowa, gdyśmy podążali za Jezusem drogą Krzyża, była próbą odkrycia Jego dążeń, próbą uznania ich przez nas za swoje. W diakonię trzeba wpisać, jak to podpowiadały rozważania, pokorę, milczenie, niezrozumienie, cierpienie, ale także miłość, solidarność, odwagę.

Jezus "uniżył samego siebie, przyjąwszy postać sługi". Całkowita rezygnacja z wszystkich praw, prerogatyw do bycia Synem Bożym. Święty Paweł mówi o ogołoceniu, o rezygnacji Jezusa ze swych praw do synostwa Bożego, aby w pełni doświadczyć losu człowieka. Biblia Tysiąclecia nie oddaje chyba w pełni mocy tego wyrażenia. Gdy bierzemy inne tłumaczenie, wówczas słowa "nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem", brzmią: "nie porwał się na to, aby być na równi z Bogiem", zaś w przekładzie ekumenicznym: "nie wykorzystał swojej równości z Bogiem". W pełni, do końca solidarny z człowiekiem, którego naturę przyjął. Doświadcza wszystkiego, co nasze, co człowiecze, aż po cierpienie i śmierć. We wszystkim do nas podobny, oprócz grzechu.

Dążenia Chrystusa. Można je streścić w jednym stwierdzeniu: "pełnić wolę Ojca". Będzie o tym mówił wielokrotnie: "Moim pokarmem jest pełnić wolę Ojca", "Ja na to przyszedłem, aby pełnić wolę Ojca". Zaś wolą Ojca jest zbawienie człowieka. Dążeniem więc Jezusa stało się uczynić wszystko dla zbawienia człowieka. Wszystko dla Ojca i wszystko dla człowieka. Uniżył samego siebie, ogołocił, po to, aby Ojciec mógł spełnić swój zbawczy plan i odzyskać nas, swoich synów utraconych przez grzech. A to wszystko przez Niego - Jedynego Syna, który weźmie na siebie grzechy nas wszystkich.

Świat głosi inne dążenia. Wydaje się, że dążenia świata są jedne: demonstracja siły, dominacja nad innymi, pęd do sukcesu. Liczą się wygrani, zwycięzcy, silniejsi. W tym wszystkim ujawnia się duch Złego. Bo jak inaczej to zrozumieć, gdy ciągle słyszymy się o pogłębiającej się przepaści między tymi, którzy mają wszystko i mogą wszystko, a tymi, którzy nic nie mają i niczego nie mogą.

Nieustannie w naszym życiu dochodzi do konfrontacji dążeń Jezusa, dążeń Ewangelii z dążeniami świata. Nie jest łatwo iść drogą dążeń Jezusa, bo trzeba zgodzić się na przegraną w oczach ludzi i świata. Może nawet na kpinę, cynizm, na wytykanie palcami, na śmieszność. To jest cena uniżenia, ogołocenia - droga Chrystusa Sługi. Ludzie drwili z Niego, kpili, włożyli Mu szyderczo na głowę cierniową koronę i w płaszcz purpurowy oblekli, wołając: witaj, Królu żydowski!

Sens Jezusowej drodze uniżenia i ogołocenia nadaje dopiero obietnica Ojca: "Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię". Bóg w uniżonym swoim Synu Jezusie odnajduje Tego, który wreszcie nie powiedział Mu: "nie". Jezus swoim ogołoceniem, rezygnacją ze swojej woli, powiedział Bogu: "tak". "Nie moja, ale Twoja wola". Zrezygnował ze swoich zamierzeń, aby uczynić pokarmem, sensem swego życia, istnienia i posługi wolę Ojca. Dlatego Bóg Ojciec wywyższył Go, uczynił Panem i Zbawicielem.

Podejmując diakonię jesteśmy wezwani, aby dążenia Jezusa uczynić swoimi. Najpierw te dążenia odkrywać, odkrywać kolejne rysy osobowości Chrystusa Sługi, rozeznawać drogę swojej posługi, aby potem wchodzić w Ducha Jezusa, uczyć się żyć Jego Duchem, Jego dążeniami.

Ojciec Franciszek tak to rozumiał: "To jest program naszego życia chrześcijańskiego. Przyję­liśmy przez wiarę Chrystusa jako swojego Zbawiciela, ale musi­my Go przyjąć także jako Pana. Musimy świadomie realizować życie (styl, program życia) kierowane przez Chrystusa, przez Jego Ducha. Życie uczniów, to jest życie poddane Chrystusowi. Inaczej mówiąc - językiem Pisma św. - musimy przemienić się z ludzi cielesnych w ludzi duchowych. Musimy przemienić swoje życie, które jest jeszcze w dużej mierze życiem według ciała, w życie według Ducha".

II. Umiłowany Syn Ojca (Mk 1, 9-11)

Nie sposób, znalazłszy się w kaplicy, nie zatrzymać wzroku na witrażu w ścianie ołtarzowej, na figurze Jezusa z ramionami ufnie wyciągniętymi ku Ojcu. Jezus podejmuje diakonię, realizację zbawczego planu Ojca, czyni to w zjednoczeniu z Nim, namaszczony przez Niego Duchem Świętym.

Wizerunek ten odkrywa źródło mocy w pełnieniu posługi. Sam, o własnych siłach nie podołam zadaniu, które stawia przede mną Bóg. Ale... przecież to On wzywa i uzdalnia, to On namaszcza. Nie ma więc innej drogi, jak tylko ufnie zawierzyć siebie ramionom Ojca, przyjąć Jego wolę - jak Jezus. On udzieli potrzebnej mocy, On pośle swego Ducha, On będzie ciągle przypominał jak Jezusowi: "Tyś jest mój Syn umiłowany. W Tobie mam upodobanie".

Szukając u Chrystusa Sługi odpowiedzi na pytanie o istotę naszej diakonii, ogarniamy myślą, wiarą, sercem tę diakonię jaką On podjął z woli Ojca dla nas i dla naszego zbawienia.

Scena nad Jordanem. Uniżenie Jezusa znajduje swój wyraz w solidarnym stawaniu w szeregu z grzesznikami, którzy proszą Jana o chrzest pokuty. Otwiera się niebo zamknięte dotąd grzechem Adama. Jezus - Nowy Adam otwiera je swoją gotowością do przyjęcia woli Ojca, zbawienia człowieka za cenę wzięcia na siebie jego grzechu. Ojciec przyjmuje Jezusowe TAK, Jego wolę, aby "usłużyć nam swoim życiem". "Tyś jest mój Syn umiłowany. W Tobie mam upodobanie". Syn - Sługa oddaje siebie do dyspozycji Ojcu, aby On mógł zrealizować swój zbawczy plan.

Ojciec potwierdza swoją akceptację dla woli Jezusa - oto znalazł w Nim upodobanie. Pochyla się nad swym Synem z dumą i wzruszeniem rodziców, którzy samych siebie odnajdują we własnych dzieciach, w ich decyzjach. Słowo wypowiedziane przez Ojca przynosi Duch Święty. Duch Święty namaszcza Jezusa, daje Mu moc i posyła, aby "ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność..." Duch Święty uświęca Ciało Jezusa, przenika Jego człowieczeństwo, uzdalniając do przyjęcia nadludzkiego zadania, do którego wzywa Go Ojciec.

Syn trwający mocą Ducha Świętego, w miłosnym uścisku ramion Ojca, namaszczany Duchem Świętym. Jesteśmy świadkami epifanii Trójcy Świętej. Dotykamy tutaj serca Boga. Ojciec Franciszek powie: "Skoro istota wewnętrznego życia Trójcy Świętej polega na dawaniu siebie, na posiadaniu natury Bożej w jej dawaniu pozostałym Osobom, to istotę Osób Bożych można analogicznie określić przez pojecie służby, diakonii, której istotną treścią jest właśnie oddanie się, oddanie Boskiej natury posiadanej przez miłość w akcie dawania. W ten sposób powstaje wspaniała jedność, która równocześnie kryje w sobie wielość, i wspaniała wielość, która jest nierozdzielna jednością".

Witraż w kaplicy Chrystusa Sługi tłumaczy istotę diakonii. Jest ona możliwa w naszym życiu tylko w Duchu Jezusa, na wzór Chrystusa Sługi, w całkowitym zjednoczeniu z Ojcem. Scena nad Jordanem odsłania też przed nami istotę naszego powołania i wielką godność człowieka. Przez chrzest święty uczestniczymy w życiu Trójcy Świętej. Jesteśmy usynowieni, wybrani, namaszczeni. Przez chrzest mamy udział w Jego, Jezusowym synostwie, w Jego misji prorockiej, kapłańskiej i królewskiej. Zostaliśmy, jak On, namaszczeni Duchem Świętym, obdarowani charyzmatami dla budowania Jego Mistycznego Ciała - Kościoła.

To uzdolnienie pozwala nam lepiej widzieć i rozumieć Kościół, oraz uczestniczyć w jego diakonii. Tak rozumiał to Ojciec Franciszek: "Sobór Watykański II w pełni nam przywrócił tę wizję Kościoła, który jest wspólnotą służb i charyzmatów, że jedni wprawdzie mają szczególną odpowiedzialność, szczególną nawet można by powiedzieć władzę, ale która musi być pojmowana w duchu Chrystusowej służby". I w innym miejscu: "Każdy ma swój charyzmat i każdy z nas musi rozpoznać ten swój specjalny charyzmat i uaktywnić ten charyzmat w życiu wspólnoty Kościoła, zwłaszcza Kościoła lokalnego, wtedy dopiero Kościół stanie się prawdziwą wspólnotą, kiedy każdy z nas będzie się czuł współodpowiedzialny za jego wzrost i każdy wypełni swoje zadanie, przejmie swój odcinek odpowiedzialności. W ten sposób w tej wzajemnej posłudze, w tej wzajemnej diakonii będziemy budować Kościół, Ciało Chrystusa, aby dojrzewało ono do swojej pełni".

III. Próba wierności (Łk 4, 1-13)

Wybranie, namaszczenie przez Boga, nie jest gwarancją przed pokusą, przed atakiem szatana. Duch, którym Jezus został namaszczony nad Jordanem, wyprowadza Go na pustynię. Bóg wydaje Jezusa w moc nieprzyjaciela, w moc grzechu. To jest konsekwencja uniżenia, kenozy Chrystusa. Pokusa szatańska odkrywa głębię tajemnicy zjednoczenia osób Trójcy Świętej. Szatan jakby badając tę więź osób Boskich, miłość Ojca do Syna, mówi: "Jeśli jesteś Synem Bożym?" Tym samym próbuje zakwestionować słowa Ojca, które Jezus usłyszał na Jordanem: "Tyś jest mój Syn umiłowany".

Adam w raju uległ szatańskiej pokusie, aby być jak Bóg. Nowy Adam odpiera każdą propozycję diabła. Najpierw pokusę pokarmu: dla Jezusa istnieje tylko jeden - słowo z ust Bożych, wola Ojca. Następnie pokusy władzy, pychy, wykorzystania boskiej mocy, aby się pokazać, aby udowodnić swoją niezwykłość. Odpowiedź Jezusa zawsze jest jednoznaczna: "Panu Bogu będziesz służył i Jemu oddawał pokłon", "Idź precz, szatanie!"

Źródłem mocy Jezusa w walce z szatanem jest chrzest w Jordanie. Ogarnięty miłością Ojca i namaszczony mocą Ducha Świętego, odpiera pokusy szatana, pozostaje wiernym woli Ojca i podjętej diakonii dla zbawienia człowieka. Źródło naszej mocy tkwi w tajemnicy chrztu świętego, w którym dokonało się nasze usynowienie, przez który staliśmy się dziećmi Bożymi. Ten sam Duch Święty namaścił nas w sakramencie bierzmowania dla realizacji naszego powołania, zbawczego planu Ojca wobec każdego z nas.

Diakonia Jezusa jest służbą zbawczemu planowi Ojca. Jest dla Niego możliwa tylko w bezgranicznym posłuszeństwie Ojcu, Jego Słowu. Diakonia podejmowana przez nas jest możliwa tylko w całkowitym zjednoczeniu z Chrystusem. Tylko w zjednoczeniu z Nim człowiek zdolny będzie w pełnionej przez siebie diakonii odeprzeć szatańskie pokusy: władzy, pychy, posiadania, osiągnięcia korzyści w pełnionej posłudze.

IV. Przyszedł po to, aby służyć (Mt 20, 20-28)

Kolejny obraz jest świadectwem, jak łatwo człowiek ulega pokusie panowania, żądzy władzy, pragnieniu decydowania o losie innych. Te pokusy dotykają nie tylko struktury świeckie ale także ludzi Kościoła. Matka i synowie Zebedeuszowi - Jakub i Jan, stają przed Jezusem z prośbą. Ewangeliści odnotowują dwie wersje tego zdarzenia. W jednej matka, być może podyktowana troską o przyszłość swych synów, zwraca się z prośbą do Jezusa: "Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie". W drugiej sami uczniowie, Jakub i Jan, ośmielają się głośno wypowiedzieć to, o czym myśleli wszyscy. Z innych fragmentów Ewangelii wiemy, że apostołowie sprzeczali się o to, który z nich jest ważniejszy.

Być u steru władzy, albo blisko Mesjasza-Króla, po Jego prawicy i lewicy, aby mieć wpływy, współdecydować. Ciągle jeszcze myślenie uczniów przeniknięte jest wizją polityczną Mesjasza, władcy narodów, wyzwoliciela Izraela.

Łatwo stwierdzić, śledząc losy Kościoła, że gdy ulegał on pokusie władzy, w historii Kościoła przychodziły wieki ciemne. Gdy po ludzku był bez znaczenia, słaby i ubogi, wówczas rozwijał się najprężniej, immanentną mocą - Chrystusa i Jego Ewangelii. Zauważa to również Ojciec Franciszek: "Gdy w Kościele, służba staje się władzą, służenie panowaniem, tyle razy Kościół przeżywa jakiś kryzys, i kiedy Kościół, podejmuje znów proces swojej odnowy, to przede wszystkim odnawia pojęcie władzy w Kościele i przypomina, że władza ma być diakonią, służbą".

Jezus sprowadza myślenie uczniów na Boże drogi: "Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego dał". Władanie Boga w świecie ma na imię miłość. Z miłości przyszedł, miłość też jest sposobem istnienia Jezusa w świecie. On jest i działa przez miłość. Jego królowanie jest służbą: "Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie".

Jezus nie kieruje się logiką świata, nie myśli o władzy. Ma na uwadze tylko realizację zbawczego plan Ojca. Tak jak swoich uczniów, tak i nas zaprasza na drogę służby. Uczniom i nam stawia pytanie: "Czy możecie pić z kielicha, który Ja mam pić?" Mieć udział w kielichu Jezusa. Do tego, aby, być po lewej i prawej stronie Jezusa dochodzi się drogą uniżenia, paschy, tak jak On. Trzeba, tak jak On, stać się sługą wszystkich, dać z siebie wszystko i siebie samego dać, nawet swoje życie dla dobra braci, dla ich zbawienia. Jednocześnie On nas uzdalnia do diakonii. Namaszcza Duchem, którym sam był namaszczony. Karmi swoim słowem, które ma cudotwórczą moc. Karmi swoim ciałem wydanym i krwią wylaną, na okup za wielu.

Wysokie, wręcz heroiczne wymagania Jezusa wobec Jego uczniów, także wobec nas. Zaproszenie, aby być "na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie". Dla Jezusa te słowa stały się mottem życia i misji, diakonii i jego kenozy. Obraz w kaplicy ukazuje postać klęczącego Jezusa. Mowa bez słów. W tym geście Jezusa artysta zawarł Jego rozumienie służby - być dla człowieka, dawać swoje życie, aż do końca.

Trzeba pamiętać, że zawsze w perspektywie diakonii stoi krzyż. Myśląc poważnie o jej podejmowaniu nie sposób rozminąć się z nim. Diakonia jest udziałem w "kielichu" Jezusa, jest "na wzór Syna Człowieczego". Dopiero zjednoczenie z Jezusem w Jego postawie służby wobec człowieka i jego zbawienia, zapewnia miejsce po lewej i prawej stronie Pana.

Postawa Jezusa, Jego diakonia jest wezwaniem do wzajemnej służby: "A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za mną, a gdzie Ja jestem tam będzie i mój sługa". Tylko w taki sposób można gromadzić ludzi wokół siebie, tylko tak tworzyć wspólnotę. Ojciec Franciszek podkreślał często wspólnototwórczą rolę służby w Kościele: "Im bardziej ktoś akcentuje swoją władzę, ten tym bardziej staje się samotny, tym bardziej jak gdyby się wyłącza ze wspólnoty, im bardziej ktoś władzę pojmuje jako służbę, tym bardziej innych zobowiązuje, angażuje, włącza do tej pracy nad wspólnym dobrem, nad budowaniem wspólnoty Kościoła".

Kościół, poprzez różne służby w nim podejmowane, ujawnia swoją istotę, objawia siebie jako wspólnotę-communio, jako Lud Boży. Ojciec Franciszek widzi w diakonii drogę do budowania Kościoła, do odpowiedzialności za jego losy: "To jest główne zadanie w ramach wielkiego dzieła odnowy Kościoła, żeby dokonało się odnowienie pojęcia władzy w Kościele, w duchu służby, diakonii i żeby w ten sposób znów wszyscy członkowie wspólnoty Ludu Bożego poczuli się współodpowiedzialni za Kościół. Żeby znowu mówiono o Kościele: my, Kościół to my, to nasza sprawa, żeby każdy dał wszystko z siebie, uaktywnił wszystkie swoje charyzmaty, zdolności w tym budowaniu wspólnoty, żeby Kościół znów przypominał ten właśnie organizm, ciało, gdzie wszystkie komórki, wszystkie organy, każdy na swój sposób przyczynia się do wzrostu, do budowania całego ciała".

V. Umywać nogi (J 13, 1-15)

W rozdziale 13. Ewangelii według św. Jan czytamy: "Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował". Jezusa zdejmuje wierzchnie szaty, klęka u nóg apostołów i zaczyna je umywać. Św. Jan nie przekazuje nam opisu ustanowienia Eucharystii, jaki znamy z lektury synoptyków. Jednak ta scena z Wieczernika mówi bardzo wiele o istocie Eucharystii. Jej treścią, tak jak treścią Eucharystii, jest miłość Chrystusa... aż do końca. Tym końcem, kresem będzie śmierć na krzyżu. Chrystus Sługa, w swej służbie człowiekowi, nie zatrzyma się w pół drogi, nie zrezygnuje ze służby w miłości nawet wobec perspektywy krzyża i śmierci.

Ktoś powiedział, że właśnie na to liczył szatan, na lęk Chrystusa-Człowieka przed krzyżem i śmiercią. W tym, że Jezus "do końca nas umiłował" okazała się największa przegrana diabła. Chrystus Sługa usłużył człowiekowi miłością do końca, swoją śmiercią krzyżową.

Zanim to jednak nastąpi na krzyżu, Jezus w Wieczerniku wykonuje gest sługi (służącego) niewolnika - umywa apostołom nogi. Ten gest nazywamy "mandatum" - przykazanie. Jezus powie podczas wieczerzy: "Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie".

Pochylając się do nóg apostołów, nie mówiąc nic o miłości, daje świadectwo, co to znaczy miłować - to pochylać się do nóg każdego człowieka. W każdym człowieku dostrzegać jego wielkość, pomimo grzeszności. Jezus przecież umiera właśnie za grzeszników - to im służy. Umywa nogi zdrajcy Judaszowi i Piotrowi, który się Go zaprze.

Gest Jezusa uświadamia nam, że miłość, to nie deklaracje, słowa, uczucia, westchnienia. Miłość to przede wszystkim konkretny czyn, służba, ofiara. Jego służba nie ma granic. Jezus jest gotów dać siebie w miłości każdemu - również za cenę ofiary, śmierci na krzyżu. Ten gest miłości Jezusa, który ma początek w Wieczerniku, swój szczyt znajdzie w krzyżu i śmierci na Golgocie.

Warto dokładnie przyjrzeć się temu wydarzeniu. Jezus zdejmuje swoje wierzchnie szaty. Szata określa status społeczny człowieka, jego godność. W ten sposób Jezus pragnie usunąć wszystko, co mogłoby utrudnić nawiązanie prawdziwej, pełnej komunii z Nim. Zdjęcie szat trzeba też widzieć jako konsekwentne podążanie przez Jezusa drogą ogołocenia, uniżenia się.

"Dałem wam przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem". Jezus pragnie, aby Jego gest został potraktowany jako przykład do naśladowania. Chce powiedzieć, że aby mieć udział w Jego Królestwie trzeba w miłości, w służbie człowiekowi posunąć się bardzo daleko, nawet do czynów, gestów sprzecznych z tradycją, obyczajami, kulturą. W imię miłości do człowieka. Nie chodzi jedynie o to, aby umywać nogi, ale o wewnętrzną postawę wobec innych. Ten gest symbolizuje pokorną miłość ofiarującą się innym. Jezus nie myje nóg apostołom na pokaz, by ich pouczać. Raczej po to, aby objawić jak Bóg potrafi kochać "do końca", do szaleństwa.

Umywanie nóg zawiera w sobie całe nauczanie Jezusa i Jego przesłanie. Często gesty przemawiają mocniej niż słowa. Jezus wie, że Jego uczniowie będą mieli pokusę naśladowania wielkich tego świata. Będą chcieli sprawować władzę, decydować o losach ludzi, świata. Nawet służyć, pomagać ubogim i słabym można "z góry", jako ktoś wyżej postawiony, traktując z litością i pogardą dla ich biedy. W Królestwie Jezusa panują inne obyczaje. Największy musi stać się najmniejszym - sługą, gdyż jest to Królestwo miłości.

Wieczerza. Ostatnie spotkanie Jezusa z uczniami. Dotąd swoje słowa kierował do wszystkich, do tłumów - gest umycia nóg zarezerwował tylko dla nich. Ma on wymiar indywidualny. Jezus pochyla się do nóg każdego z nich, dotyka go osobiście - jakby chciał każdego z osobna zapamiętać, jeszcze raz z miłością, czule objąć tym służebnym, pokornym gestem, jeszcze raz spojrzeć każdemu w oczy.

Jean Vanier w książce "Skandal umywania nóg" odczytuje ten gest także jako prefigurację sakramentu pojednania i władzy odpuszczania grzechów. Jezus umywa nogi człowieka na znak oczyszczenia serc. Miłosierdzie Boga pochylone nad człowiekiem, jego słabością i grzechem.

Ustanowienie Eucharystii i umywanie nóg odnoszą się do siebie nawzajem. Rozdzielanie tych wydarzeń zniekształcałoby obraz Jezusa oraz sakrament Jego miłości. "To czyńcie na moją pamiątkę" - powie po ustanowieniu Eucharystii. Podobne słowa wypowiada po umyciu nóg - "Dałem wam przykład". Oba gesty związane z ciałem - Jego własnym i apostołów - są gestami komunii. W tych wydarzeniach Jezus nie pozostawia nam nauczania, On daje siebie. Swoim uczniom okazuje czułość - nie chce nad nimi dominować, czyni siebie najmniejszym, sługą. Czyni siebie pokarmem, daje swoje Ciało.

W pełnieniu diakonii nie można poprzestawać na słownych deklaracjach. Swoim gestem, przykładem, Jezus każe nam klękać przed drugim człowiekiem, naszym bratem, mimo jego słabości i grzeszności, aby mu usłużyć. Diakonia jest służbą w miłości. Aby zdobyć się na taką posługę, na umywanie nóg bratu, trzeba szukać mocy u Jezusa, trzeba karmić się Jego Ciałem i Krwią, owocami Chrystusowej diakonii dla nas.

VI. Służebnica Pańska

Jest jeszcze jeden obraz, który w kaplicy Chrystusa Sługi dopełnia temat diakonii. To relief przedstawiający klęczącą postać Niepokalanej, Służebnicy Pańskiej. Umieszczając Jej wizerunek w kaplicy, Ojciec Franciszek pragnął wskazać na Niepokalaną, jako tę, która swoim życiem w pełni zrealizowała drogę diakonii.

Podjęła ją w Nazarecie swoim TAK wobec woli Boga. Ona, jako Niepokalana, zdolna była w postawie całkowitego oddania przyjąć Boga dającego siebie w Słowie Przedwiecznym. Dzięki temu okazała się też zdolna do Boskiego macierzyństwa, a jednocześnie do oblubieńczej relacji wobec swego Syna, Słowa Wcielonego. Stając się Jego Matką, nie przestała być Jego Oblubienicą. Moment Jej szczytowego oblubieńczego zjednoczenia z Chrystusem miał miejsce pod Krzyżem. Maryja uczestniczy w tajemnicy paschalnej swego Syna, całkowicie oddaje się Jemu i jednoczy z Nim w godzinie śmierci na krzyżu, stając się przez to Matką Kościoła, Matką wszystkich odkupionych.

Swoje TAK z Nazaretu Maryja potwierdzała wielokrotnie: głoszeniem "wielkich rzeczy, które uczynił Jej Wszechmocny" i służbą krewnej Elżbiecie, narodzeniem Jezusa, Jego ofiarowaniem w świątyni, swoją służbą przy cudzie w Kanie Galilejskiej, wreszcie oddaniem Ojcu swego Syna na Golgocie. Całe Jej życie jest drogą Służebnicy Pańskiej. Nie przestaje nią też być w Kościele, dla którego stała się Matką.

Tak więc obok Chrystusa Sługi, który przyszedł, aby siebie oddać i w ten sposób usłużyć człowiekowi, pomóc mu poprzez miłość odnaleźć na nowo siebie, staje Niepokalana - Służebnica, jako najdoskonalszy wzór człowieka nowego. Ojciec Franciszek powie o Jej roli: "Ona w pedagogii Nowego człowieka staje się bliższym wzorem wychowawczym, albowiem Nowy Człowiek realizuje się w relacji do Chrystusa jako kresu swojego oddania. Maryja jest dla nas najdoskonalszym wzorem tego oddania się Chrystusowi".

Nie bez powodu w Akcie Oddania Ruchu Światło-Życie Niepokalanej, Matce Kościoła sługa Boży napisał: "Jesteśmy przekonani głęboko, że o tyle tylko staniemy się 'Oazą Żywego Kościoła', o ile w zjednoczeniu z Tobą będziemy realizować postawę służby i oddania się Chrystusowi w Jego Kościele".

Zakończenie

Konfrontujmy te myśli, te obrazy z naszym wyobrażeniem o diakonii, z naszą diakonią, z tą jaką dotąd pełniliśmy. Stawiajmy sobie uczciwie i szczerze pytania: na ile w nas dążeń Jezusa? Na ile w naszej diakonii było i jest z Ducha Chrystusa Sługi? Na ile w nas gotowości do przyjęcia kielicha Jezusa i woli umywania nóg braciom? Czy próbujemy w zjednoczeniu z Niepokalaną realizować postawę służby i oddania się Chrystusowi i braciom?

Raz jeszcze sięgam do myśli Ojca Franciszka: "Istnienie realizuje się w postawie służby, czyli w postawie dawania siebie, posiadania siebie w dawaniu siebie (...). Postawa służby jest wiec równoznaczna z posiadaniem siebie w dawaniu siebie, czyli z tym, co stanowi istotę bytu osobowego. Takie rozumienie służby, diakonii, prowadzi do pojęcia agape, czyli miłości osoby, bezinteresownej miłości, polegającej na dawaniu siebie".

ks. Roman Litwińczuk

Umieszczono na zasadach OLP1

 

 




Góra


Napisz do nas